Wycieczka na Roztocze klas 4b, 6a, 6b i 7a. Pierwszego dnia zwiedziliśmy Lublin i wzięliśmy udział w warsztatach z wypieku cebularzy. Drugi dzień upłynął na integracji w terenie. Trzeci dzień przeznaczyliśmy na poznanie Zamościa. Wróciliśmy do szkoły z bateriami naładowanymi na ostanie tygodnie nauki.
Relacja z wycieczki na Roztocze napisana przez Uczniów klasy 4b:
Spotkaliśmy się o godzinie 8.30. Wszyscy uczestnicy stawili się punktualnie na miejsce zbiórki. W znakomitych nastrojach dojechaliśmy do Puław. W Parku Czartoryskich obejrzeliśmy Świątynię Sybilli, ale największe wrażenie zrobiły na nas pawie. Jeden z nich był biały, inny – kolorowy, pięknie pozował nam do zdjęć.
Po krótkim zwiedzaniu wyruszyliśmy w drogę do Lublina. Obejrzeliśmy kościół św. Mikołaja, najstarszą świątynię w tym mieście. Potem z panią przewodniczką poszliśmy na Stare Miasto obejrzeć renesansowe kamienice. Usłyszeliśmy legendę o czarciej łapie i kamieniu nieszczęść. Po spacerze poszliśmy do Muzeum Cebularza – lokalnego przysmaku, czyli bułki z cebulą i makiem. Ma to smak słodko-gorzki i nie wszystkim smakuje, większość z nas uznała jednak, że jest pyszny! Dowiedzieliśmy się, że żeby nazwać cebularz lubelskim, potrzebny jest specjalny certyfikat. W lodziarni Bosko zjedliśmy lody.
Po tych atrakcjach pojechaliśmy do pensjonatu w Zwierzyńcu, gdzie straszyły nas… duchy. W nocy same włączały się nam czajniki, telewizory i otwierały drzwi. Byliśmy jednak bardzo dzielni!
Następny dzień przeznaczony był na gry w lesie. Nasza klasa poszła na dmuchańce, mieliśmy ognisko, grę przyrodniczą i zwiedziliśmy muzeum z wypchanymi zwierzętami. Wieczorem graliśmy w mafię i zrobiliśmy imprezę, na której była prawie cała klasa!
Ostatniego dnia zwiedzaliśmy Zamość. Pani przewodnik opowiadała nam o rodzinie Zamoyskich, legendzie związanej z herbem szlacheckim Jelita. Poznaliśmy miasto, zwiedziliśmy katedrę i Muzeum Zamojskie. Na koniec kupiliśmy zabawki i pamiątki. Ostatnim punktem wycieczki był najazd na McDonald’s.
Z pełnymi brzuchami i naładowanymi bateriami wróciliśmy do Warszawy i do rodziców, którzy trochę się za nami stęsknili.